Gdyby nie internet, nie wiedziałabym, że na świecie jest tylu idiotów.


Gdyby nie internet, nie wiedziałabym, że na świecie jest tylu idiotów.

Stanisław Lem

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Dobrze,

jeśli zainspirowałem kogoś do napisania czegoś :) Do pomysłu stworzenia wspólnego dzieła jestem sceptycznie nastawiony, bo kiedyś z Krzychem zrobiliśmy coś takiego na poprzedniej stronie asów pomorza, rekord to 4 wpisy od 4 różnych autorów więc szału nie było. Przychylam się jednak bardziej do kontynuowania poniższej opowieści, bo planuję dopisać kiedyś dalszy ciąg opowieści o Słońcu i utrzymać to w nieco innym klimacie nie sugerując się innymi pomysłami :p Żegna się z wami Flis, a oto co wyszło poprzednio:
_________________________________________________________________
Stefan otworzył oczy. Zobaczył czarnego, długonogiego pająka zwisającego z sufitu niczym gringiel z odbytu. Stefan chłopakiem był dzielnym, strącił jebańca ruchem szybkim jednym. Popędził do łazienki oddać mocz. Spuścił wodę. Przypatrywał się jak woda koloru żółtego staje się błękitna niczym niebo w dzień, kiedy chmura słońcu nie wadzi. Nie zapiął spodni od razu, umył swojego Wacka w zlewie. Stefan dbał o higienę. Ubrał się i wyszedł, by powozić się po swojej dzielni. Szedł chodnikiem, starał się stawiać każdego buta na jednej tylko płytce, jeden but na dwóch płytkach wyjebałby Stefana w kosmos, przynajmniej tak on to sobie wyobrażał. Idąc tak i walcząc o przetrwanie na tym betonowym polu minowym, natknął się na kopertę. Widniał na niej duży czerwony napis "Do Stefana" ...

Flis
_________________________________________________________________
Stanął, patrzy i gałom swoim nie wieży. Rozejrzał się dookoła ale poza dwoma ruchającymi się pieskami nikogo nie było. Zgiął dupę mamrocząc pod nosem "Ki chuj..." i chwycił za kopertę. Koperta była ciężka i wypchana. Rozejrzał się jeszcze raz dookoła i upewniwszy się, ze nikt nie widzi sięgnął do środka. Tak, tak. Jego obawy zdawały się potwierdzać. Już od wczoraj jakaś kosmiczna siła mu mówiła, żeby uważał na swoją dupę. To co było w kopercie w jednej chwili mu uświadomiło, że nie uważał dostatecznie. W kopercie bowiem były uszczelki z przeznaczeniem na penisa. Każda zapakowana w osobną saszetkę i każda w innym kolorze. Wyglądały jak zabawki dla najmłodszych jednak Stefan dobrze wiedział do czego służą, w jakim celu je dostał i kto jest darczyńcą. Schował zawartość do koperty, kopertę do kieszeni i pognał już nie bacząc na układ piaskowej fugi między betonowymi płytami...

darayavahus
_________________________________________________________________
Wiedział, że musi się zastanowić. Przytłaczająca regularność płytek nie pozwoli mu na jakąkolwiek świeżą myśl. Dotarł do kawiarni. Stolik z dala od okna. Kelnerka, z jednym okiem niebieskim, drugim zielonym, przyjęła zamówienie. Czarna kawa i setka koszernej wódki. W kieszeni sztanów czuł przytłaczający ciężar przeznaczenia. W tym momencie poczuł, że jest obserwowany. Czas zwolnił, skurczył się do rozmiarów główki od szpilki, po czym praktycznie zatrzymał. Stefan użył swych wszystkich pięciu zmysłów. Potem użył kolejnego, pozwalającego mu nieomylnie wyczuć psujące się mięso. Kiedy stracił wszelką nadzieje, a czas rozszerzył się już do rozmiarów końskiego zwisu, doznał olśnienia. Stało się jasne, że spod uniformu i połaci bielizny oraz fatałaszkow, spoziera na niego złym wzrokiem lewy sutek kelnerki. Łudząc się, że jest on jedynym "okiem" którym go kontrolują, poczekał na swoje zamówienie. Wypił jednym haustem wódkę, a kawę rozlał, niby nie chcący, na podejrzaną. Liczył, że zdejmie mundurek i bedzie się mógł przyjrzeć temu bliżej...

Jedidiasz
 _________________________________________________________________
Przeraźliwy krzyk kelnerki wywołał panikę wśród pozostałych biesiadników w kawiarni. Stefan poczuł, że tym razem zdrowo narozrabiał. Chcąc ratować swą marną twarz jednym skokiem dopadł kelnerkę. Zapragnął pokazać swą wiedzę z zakresu pierwszej pomocy. Już miał wykonać słynne dmuchanko, gdy nagle kolejny hałas wybił go z pantałyku. To alarm! Syreny ryknęły ze ścian i sufitu. Przez kawiarniane drzwi wpadła banda rozwścieczonych drabów ubrana w wojskowe mundury. Na każdym wielki napis: "Straż Moralnego Porządku". Stefan próbował uciekać. Wykręcał się i szarpał. Wszystko na nic. Wkrótce jego zęby zasypały podłogę, a krew narysowała piękne fikuśne kleksy.Parę chwil potem Stefana porzucono na ulicy Ąrtystycznej niedaleko śmietnika na makulaturę. Stefan poczuł, że teraz też chętnie poddałby się recyklingowi. Jedno było pewne zdarzenie z kawiarni "Pod pryszczatym knurem" zapamięta na długo.

Lechoo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz