Pomimo braku kaca, od rana nie mogę się podnieść z łóżka. O ile wczoraj i przedwczoraj wyskakiwałem z niego jak z procy, ochoczo podejmując kolejne stawiane przede mną wyzwania, dziś leżę jak kłoda, skamieniały jak dinozaur. Jeśli Bóg istnieje, to dziś prawdopodobnie wystawia z chmur swoją gigantyczną rękę, aby przycisnąć mnie nią do ziemi. Do tego te dziwne, dołujące sny, męczące mnie już trzeci dzień. O lekko tylko negatywnym zabarwieniu, a jednak "wjeżdżające na psychę". Również takie z Panią K. w roli głównej. Nie wiem dlaczego i po co. To coś jak: "Tu Twój mózg. Masz rano się obudzić, masz się czuć dziwnie i nieswojo. Masz się rano zasmucić. A jak nie to jutro kolejne sny.". Dziś się poddałem.
Mam nadzieję, że jutro będzie już lepiej. Tymczasem pisanie tego posta poprawiło mi już zupełnie humor, także dziękuję za uwagę, a ja lecę. CU :*
Flis
1 komentarz:
oddawaj moja czapke! :D
Prześlij komentarz