Chlanie! O tak! Nie ma to jak się napruć z kumplami, najlepiej na domówce. Taniej, wódka wiadomo, a nie jakieś tam browary, jeszcze jak jest balet to i dziewczyny zadowolone. Innymi słowy sama radość. Wiadomo też jak się to kończy, a właściwie jak wygląda następny dzień.
Tą sobotę spędziliśmy w domu, sami i nie ma czego żałować. Zwłaszcza że niedziela zaczęła się dla mnie o 9:00 rano! Coś niesamowitego! Zdążyłem zapomnieć że ten dzień tygodnia potrafi być taki długi i fajny ^^ Wiadomo także powszechnie o istnieniu w przyrodzie pewnego zjawiska o globalnym zasięgu jakim jest - syndrom piątku. Wszyscy doskonale wiedzą o czym piszę. To jest to uczucie, gdy po pięciu dniach pracy masz kasze zamiast mózgu i myślisz tylko o tym jak najszybciej uciec z dajmosa i urżnąć się byle jak i gdzie, byle tylko umysł odpoczął od codziennej walki. A potem sobota wiadomo, godzina 13 rozglądasz się po własnej sypialni i myślisz "gdzie jestem? kim jestem?"
I tak to się w kółko kręci niczym koło fortuny. A dylemat gdzie i jak rozplanować weekend w czaso-przestrzeni na wieki pozostaje nierozwiązany.
Za czas poświęcony na czytanie tego posta - Serdeczne "Bóg zapłać!"
Krzysztof z Freistadt Danzig
zwany również Krzychooj'em
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz